Wokół tego tematu kręci się mnóstwo podcastów. Postów na Facebooku. Instagramie. I tak dalej. Teraz ja zabiorę głos. Bo niby dlaczego nie?
Pisaliście, poznawaliście się, no prawie doszło do spotkania. Ale nagle, z dnia na dzień wszystko się urwało. Cisza. Przy odrobinie szczęścia delikwent lub delikwentka wracają po kilku dniach i przepraszają. Że zapracowani, że nie mieli do tego głowy, bo choroba, wypadek, przepracowanie i wyjazd. Bywa, że faktycznie sytuacje życiowe nie pozwalają na myślenie o randkowaniu. Dziś zastanowimy się nad tymi drugimi opcjami, wypieranymi ze świadomości. Bo przecież ludzie tacy nie są.
Podręcznikowy/a atencjusz/ka
Lubią być uwielbiani. piękni, młodzi, bogaci. Na początku znajomości, niby przypadkiem, zagajają o dobrze płatnej pracy, apartamencie i tym, gdzie możecie spędzić kolejne wakacje - o ile wybranek - którym jesteś (no kurwa masz farta) będzie grzeczny/a.
Potrzebują potwierdzania własnej zajebistości. Bo niby dawno im nikt nie mówił/ pisał, że mają taką twarz i ciało, jakby ich Michał Anioł dłutem haratał. Jeśli nie zmęczyło Cię ciągłe uwielbianie takiej jednostki, jest szansa, że znajomość potrwa z miesiąc. I może nawet pogadacie przez telefon. Potem uzna, że za mało go/ją uwielbiasz i przeskakuje do kolejnej osoby. Będzie wielbiła go/ją lepiej od ciebie.
Podwójne życie Piotrusia/Weroniki/Pawełka
Znika wieczorami i po południu. Czasem w weekendy. Bo ma mnóstwo zajęć. Z czasem okazuje się, że akurat zapomniał/a Ci powiedzieć, że kogoś ma. Taki mały szczególik. Niepotrzebnie byś się martwił/a. zresztą - po co ci taka wiedza.
Jesteś potrzebny/a w charakterze czasoumilacza. Oderwania od rzeczywistości. Dopóki żona/mąż/narzeczony/a się nie dowie. Wtedy delikwent/ka znika jak kamfora. Razem z waszymi planami, rozmowami i mile spędzonym czasem.
Tak mi łatwiej
Czasem ktoś znika, bo nie ma odwagi Ci napisać/powiedzieć, że Wam nie wyjdzie. Prościej jest zniknąć, niż się tłumaczyć i zastanawiać, jak powiedzieć ci o tym, żebyś dała mu/jej spokój i nie robiła dram.
Niektórzy się boją, bo za nimi ciężkie doświadczenie ze stalkerami. Rozumiem takie osoby. Jednak... Zawsze można się porozumieć. Moim zdaniem lepiej odbyć jedną trudną rozmowę i ostatecznie zamknąć temat, niż pozostawić w kimś zadrę i przelatującą przez głowę uporczywą myśl, że coś z nim/nią jest nie tak...
Kobiety i mężczyźni. Chociaż tak różni, czasem okazują się być takimi samymi chamami i bucami. Nie wiem o co chodzi - o tinderyzację życia i relacji, czy może o bycie zadufanym/ą w sobie egoistą/ką, który/a uważa się za pępek świata i nie bierze pod uwagę ludzkich uczuć.
Współczuję jednej i drugiej stronie.
Karma wraca!
Komentarze
Prześlij komentarz